czwartek, 12 grudnia 2013

Rozdział 20

Następnego poranka leżałam w łóżku. Rozmyślałam o tym jak to będzie za 20 lat. Promyk słońca, który wdarł się przez nie dokońca zasłonięte żaluzje, rozbudził mnie całkowicie. Nie chciałam budzić Kendalla, po tylu nocach przebytych w szpitalu należał mu się odpoczynek. Wstałam jak najdelikatniej umiałam, wziełam pierwsze rurki z brzegu oraz jakąś koszulkę i poszłam do łazienki się ubrać. Obleciał mnie lodowaty dreszcz zimnego powietrza,więc ubrałam szarą bluzę mojego chłopaka, którą zostawił tu wczoraj. Wróciłam do pokoju po komórkę i zeszłam na dół. Wszyscy jeszcze spali więc nie chciałam ich budzić. Podeszłam do lodówki oczywiście nie było przygotowane nic do jedzenia, więc postanowiłam zrobić kanapki, a że u nas każdy je z czymś innym to troche mi to zajmie. Skończyłam robić kanapki pare minut po 7, ale to i tak było za wcześnie, żeby ich budzić, więc postanowiłam wyjść z psami na dwór. Wziełam Cynamona i Sydney na osobne smycze i poszłam do parku. W parku puściłam psy, żeby się wybiegały. Po pół godzinie wziełam psy i wróciłam do domu. W kuchni zastałam przestraszonego Carlosa.
- Co się stało? - spytałam
- Ukradli mi Sydney. - odpowiedział
- Nie ukradli ci jej. Jest w ogrodzie z Cynamonem. Już ją wyprowadziłam.
- Dzięki, że ją wyprowadziłaś ale następnym razem zostaw mi wiadomość. Wiesz to takie moje oczko w głowie.
- To Wiktoria nie jest dla Ciebie ważna?
- Jest tak samo jak Sisi. Zrobiłabyś śniadanie a nie się mnie czepiasz.
- Carlos, otwierałeś lodówkę?
- Nie.
- To zrób to.
Podszedł do lodówki i wyciągnął z niej talerz z kanapkami.
- Dziękuje. - powiedział
Zapażyłam kawe i poszłam na taras. Uświadomiłam sobie, że za tydzień święta a my jeszcze nic nie rozmawialiśmy.
- O znalazłem moją bluze. - usłyszałam głos Kendalla
- Kochanie, nie śpisz już?
- Mam spać bez ciebie to wolę wcale nie spać.
- Przepraszam, ale wstałam wcześnie więc zrobiłam śniadanie i wyszłam z psami.
- Jesteś zbyt miła dla Carlosa.
- Ty się mnie nie czepiaj tylko idź jeść śniadanie.
- Dobrze jeśli pójdziesz ze mną, bo samemu mi się nie chce.
- No niech ci będzie.
Weszliśmy do kuchni Kendall wziął z blatu kanapki, a ja nalałam sobie kawy. Wszyscy zaczeli się powoli schodzić. Byli zaspani więc postanowiłam wlać im kawy. Przynajmniej podziękowali. Po śniadaniu wszyscy siedzieli w salonie zdecydowałam, że skorzystam z okazji i powiem o świętach.
- Hej mam sprawe. - nie słuchali mnie więc wyłączyłam telewizor
- Ej!!!! - krzykneli wszyscy
- Teraz będziecie mnie słuchać. Jak pewnie wiecie za tydzień jest Wigilia i trzebaby coś przygotować.
- Co ty chcesz przygotowywać? Przecież każdy z nas spędzi je z rodziną. - powiedział Logan
- Co wy na to, żeby zaprosić naszych rodziców i zrobić jedną wielką Wigilię u nas? - spytałam
- Jestem za. - powiedziała Luiza
- Ja też. - odezwała się Wiktoria
- No i ja. - poparła nas Natalia
- Jeśli się zgodzą nie widzę przeszkód. - powiedział Kendall
- No to telefony w dłoń i dzwońcie. - powiedziałam i wszyscy chwycili swoje telefony, ja nie dzwoniłam, bo robiła to Luiza
- Moi będą. - powiedział James
- Nasi również. - powiedziała Luiza
- Moi też. - powiedziały równo Natalia i Wiktoria
- Będą. - powiedział Kendall, a Logan i Carlos kiwneli głowami na znak, że ich też będą
- Skoro będą wszyscy to trzeba się wybrać na zakupy i zacząć przygotowania. - powiedziałam
- To jedziemy. - zawyrokowały dziewczyny
Trochę nam zajęło zebranie się. Oczywiście nikomu się nie spieszyło. Po godzinie wszyscy udali się do innych supermarketów. Ja z Kendallem, Luiza z Loganem, Wiktoria z Carlosem i Natalia z Jamesem. To co nas interesowało to oczywiście bombki, lampki na choinkę i inne świąteczne ozdoby. Weszliśmy też do spożywczego, żeby kupić produkty do przygotowania czegoś smacznego. Robienie Wigili dla tak dużej ilości osób to nie lada wyzwanie. Na wystawie sklepu z odzieżą zauważyłam piękną czerwoną sukienke. Weszłam do środka, żeby ją przymierzyć.
- Wychodzisz, kochanie? - spytał Kendall kiedy byłam w przymierzalni
- Tak. - wyszłam
- I jak?
- Wyglądasz cudownie. - powiedział i cmoknął mnie w policzek
Weszłam spowrotem do przymierzalni, włożyłam swoje ubrania. Zapłaciliśmy i wyszliśmy pojechaliśmy do domu. Siedziałam w pokoju i czytałam książkę kiedy usłyszałam krzyk Kendalla:
- Maja masz gościa!
Zeszłam na dół. W salonie stała Kristen.
- Kristen. - powiedziałam i przytuliłam ją
- Cześć Maja. Nie widziałam cię od urodzin Kendalla.
- Mogłabym powiedzieć to samo.
- Dasz się wyciągnąć na spacer? - spytała
- Jasne.
Ubrałam się i wyszłyśmy. Poszłyśmy do parku.
- Co tam u Ciebie słychać? - spytałam kiedy usiadłyśmy na ławce
- Dlatego chciałam się z tobą spotkać. - podniosła dłoń a na jej palcu był piękny srebny pierścionek
- O mamo! Robert ci się oświadczył? - spytałam podekscytowana
- Tak.
- Znacie już datę.
- Będziemy jeszcze ustalać. Mam do ciebie prośbe.
- Słucham cię jak radia.
- Zostaniesz moją druchną?
- Ja? Naprawdę?
- Tak. Tylko proszę cię nikomu ani słowa, bo obiecałam, że narazie nikomu nie powiemy.
- Masz moje słowo.
- To dobrze. A co tam u was słychać po urodzinach Kendalla?
- Powoli. Powoli.
- Opowiadaj. Zaczełam jej opowiadać wszystko co się wydarzyło. Wieczorem odprowadziła mnie do domu, a sama pojechała do siebie.>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz