wtorek, 10 grudnia 2013

Rozdział 18

- Co tu się stało?! - krzyczał James patrząc na zdenerwowanego kierowcę, który wysiadł z samochodu
- Ta dziewczyna wbiegła mi na drogę, a potem ten chłopak! Zadzwoniłem po karetkę! Zaraz powinni być!
Z budynku wybiegły dziewczyny. O mało nie zemblały. Zadzwonił mój telefon.
M:Halo?
L: Maja, stało się coś?
M: Ty nie w pracy?
L: Jestem na lotnisku, chciałam spytać czy po mnie przyjedziecie.
M: Wyślę po ciebie Logana on ci wszystko wytłumaczy ja nie mam siły.
Rozłączyłam się.
- Logan, jedź po Luizę na lotnisko. - powiedziałam i zaczełam płakać
- Teraz?
- Tak. Damy sobie radę.
Pobiegł po samochód. Po 5 minutach na miejscu była karetka. Ja pojechałam z nimi, chłopcy poszli odwołać koncert, a dziewczyny pojechały za karetką. Kiedy dojechali do szpitala ryczałam jak małe dziecko. Wszyscy próbowali mnie pocieszyć.
- Maja, to nie twoja wina. - powiedziała Wiktoria
- A czyja?! Bo ja nie widzę innych winnych! - odpowiedziałam
- Daj spokój! Dobrze wiesz, że obwinianie się niczego nie da! - powiedział Carlos
- Trzeba być dobrej myśli. - powiedziała Natalia
Mineły dwie godziny i wyszedł lekarz, który zajmował się Kendallem.
- Doktorze, co z nim? - spytała nie dawno przybyła Luiza
- Jego stan jest stabilny. Nie jest tak źle jak myślałem. Nie mogę nic więcej powiedzieć. Tajemnica lekarska. Jego rodzice zostali powiadomieni jeśli oni będą chcieli to wam coś powiedzieć. - oznajmił lekarz
Po 10 minutach w szpitalu zjawiła się pani Schmidt.
- Kochani, co się stało?
- Potrącili go! To prze ze mnie! To moja wina!
- To nie twoja wina! - krzykneła wyprowadzona z równowagi Luiza
- Nie było cię to nie wiesz! - odpowiedziałam jej
- Dziewczyny to nie czas na kłótnie! - przerwał nam Logan
Pielęgniarka dała mi jakąś tabketkę na uspokojenie. Była godzina 23 potem 24, a my nadal nic nie wiedzieliśmy.
- Jedźcie już do domu. Nie ma sensu, żebyśmy wszyscy tu siedzieli. Ja i pani Schmidt zostaniemy. - powiedziałam
- Napewno? - spytał Carlos
- Tak. - odpowiedziała mama Kendalla
Około godziny 24:30 byłam już spokojna. Znaczy się nie ryczałam. Postanowiłam wejść na kotka. Od razu rzucił mi się w oczy pewien artykuł. " Wypadek megagwiazdy" ,a pod nim zdjęcie chłopców.
- Genialnie. - powiedziałam do siebie " Podczas koncertu zespołu Big Time Rush stał się straszny wypadek. Jeden z wokalistów - Kendall Schmitt został potrącony przez samochód. Kierowca nie przekroczył prędkości, nie był też pod wpływem alkoholu ani innych środków odurzających. Jak donoszą wieści z pierwszej ręki wokalista pobiegł za swoją dziewczyną - Mają Nicowską, która miała wraz z zespołem zaśpiewać jedną z ich piosenek. Kendal jest teraz w jednym z najlepszych nowojorskich szpitali, jego stan jest stabilny."
Po policzkach spłyneły mi łzy.
- Maja, co jest?
- Teraz rzeczywiście jestem sławna. - pokazałam mu artykuł
- Nie przejmuj się na kotku wypisują same bzdury.
- Wiem ale ludzie w to wierzą i teraz cały świat będzie mówił, że chciałam zabić Kendalla.
- Nie martw się. - powiedział i przytulił mnie, ale ja i tak nie mogłam powstrzymać łez
Była druga w nocy, a ja nadal płakałam. Nie pomagały mi żadne leki. Ja, Logan i pani Schmidt czekaliśmy jeszcze, bo nikt nam nie chciał powiedzieć co się z nim dzieje. W końcu wyszedł do nas lekarz.
- Co z nim? - spytał śpiący Carlos 
- Jest stabilny. Proszę się nie martwić. Będzie jeszcze musiał zostać na badaniach i obserwacji. - odpowiedział
- Możemy do niego wejść? - spytałam
- Niech narazie wejdzie tylko jedną osoba. - poszedł
- Carlos ty idź. - powiedziała mama Kendalla
- Czemu ja? Moim zdaniem to dziewczyna albo mama powinna wejść pierwsza.
- Ale ja się boję. - powiedziałam
- Ja też. - odezwała się pani Schmidt
- Dobra, ale po mnie wchodzisz ty. - pokazał palcem na mnie i wszedł do sali

*** na sali ***

- Cześć stary. Jak się czujesz? - spytałem
- Genialnie. Mai nie ma?
- Jest na zewnątrz z twoją mamą. Lekarz powiedział, że może wejść tylko jedna osoba, a one wysłały mnie.
- Aha. A co z koncertem? - spytał
- No więc kiedy Maja wybiegła, a ty za nią my nie przestaliśmy śpiewać dopiero jak wrąbałeś się pod samochód przełożyli koncert, a bilety nie straciły ważności.
- Szkoda.
- Jest jeszcze jedna sprawa o wiele gorsza.
- Jaka? - zaniepokoił się
- Maja jest załamana.
- Przez wypadek?
- Też. Sprawdzała kotka. Wszyscy już o tym trąbią.
- Genialnie.
- No wiem. Dobra zmieniam się z Mają. Kuruj się.
- Cześć.

*** na zewnątrz ***

- I co? - spytałam Carlosa
- Umiera w cierpieniu. - oznajmił
- Bardzo śmieszne.
- Chcesz wiedzieć to wejdź i się przekonaj.
***
- Cześć słońce, jak się czujesz? - spytałam
- Widzę, że lepiej od ciebie. Co się stało? - usiadłam, a on mnie przytulił
- No bo to wszystko to moja wina. Gdyby nie ja teraz byś tu nie leżał.
- Przestań. - spojrzałam mu w oczy - Pamiętasz naszą rozmowę na Hawajach. My nie chcemy między nami żadnego podziału winy.
- Ale to między nami. - powiedziałam
- Gdybym nie wbiegł na ulicę za tobą teraz byśmy tutaj nie siedzieli.
- Kocham cię. - powiedziałam i przytuliłam się do niego
- Ja ciebie też.
Rozmawialiśmy jakąś godzinę. Potem weszła jego mama i rozmawiali jakieś półtorej godziny. Razem z Carlosem odwieźliśmy mamę Kendalla i wróciliśmy do domu. Byliśmy w nim około 6. Wszyscy się nas wypytywali co z Kendallem więc razem z Carlosem  poszliśmy spać około siódmej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz