wtorek, 19 sierpnia 2014

Rozdział 54

  Poszłam do parku. Zawsze tam chodziłam jak chciałam być sama. Usiadłam na ławce, którą spokojnie mogłam nazwać "moją". Po chwili  ktoś się koło mnie usiadł.
- Co się stało? - usłyszałam znajomy głos Harrego
  Spojrzałam na niego. Harry Styles we własnej osobie.  Wiedziałam, że niedawno zakończyła się trasa koncertowa One Direction ale co on robił w Polsce?
- Harry? Co ty robisz w Polsce? - spytałam
- Tak się teraz witasz przyjaciela, którego długo nie widziałaś? - odpowiedział pytaniem
- Mniej więcej. - uśmiechnęłam się
- Po trasie przyjechałem pomieszkać trochę na starych śmieciach. - odpowiedział -  A tobie co?
- Nie cierpię jak ktoś chwali się zwycięstwem. - odpowiedziałam
- Obstawiam Jamesa. - powiedział pewnym tonem
- Skąd wiedziałeś?
- Z chłopakami znamy się już jakiś czas. Pochwal się, w czym dałaś mu wygrać.
- Byliśmy na basenie, James zaproponował wyścigi. W połowie drogi zrobiło mi się żal, że we wszystkim z nimi wygrywamy, no i dałam mu wygrać, potem on się przechwalał i nie wytrzymałam.
- Zawsze byłaś wybuchowa.
- I kto to mówi? - uśmiechnełam się
- Zapraszam na ciastko. Z góry mówię, że na pocieszenie.
- Przyjacielowi się nie odmawia.
  Poszliśmy w stronę cukierni. Rozmawialiśmy o jego trasie koncertowej i na wszystkie tematy neutralne. Po dojściu do cukierni każde z nas wzieło po pączu. Usiedliśmy na jednej z ławek i znowu zajeliśmy się rozmową. Przerwał ją dopiero dźwięk SMS-a. Wyciągnęłam telefon i odczytałam:
 
  Koncert jutro o siedemnastej na Błoniach.
  Karina

- Od kogo??
- Pamiętasz Karinę???
- Taka dziewczyna co ciągle gdzieś z boku stała?
- Tak. Teraz jest szefową takiej akcji charytatywnej i mamy dać koncert z chłopakami.
- Żartujesz?
- Nie. Jest jeszcze jeden news. Zaręczyła się.
- Z kim? - po oczach widziałam, że nie dowierza
- Z Marcinem.
- Tym Marcinem o, którym myślę.
- Dokładnie z tym. - przerwał nam dźwięk SMS-a, tym razem jego telefonu - Od kogo?
- Od mamy. Pyta się gdzie poszedłem kupić te ziemniaki.
- Fajne ziemniaki. - wskazała na nasze pączki, zaśmieliśmy się
- Muszę już wracać.
- Dzięki za ciastko. - powiedziałam
- Do usług. - przytuliliśmy się i Harry poszedł w swoją stronę
  Nie chciałam jeszcze wracać do domu. Zaczełam chodzić bez celu, wpatrując się w drzewa. Po chwili zauważyłam Jamesa. Odwróciłam się i chciałam już iść w przeciwnym kierunku, ale stanął przede mną.
- Przepraszam. - powiedział
- Za? - spytałam choć dobrze wiedziałam
- Za to, że się przechwalałem choć nie powinienem.
- Przyjmę przeprosiny pod jednym warunkiem.
- Jakim?
- Przytulisz mnie.
Uśmiechnął się i spełnił moją prośbę.
- I jak, wybaczasz mi?
- Ale co?
- Okey, rozumiem.
- No właśnie jutro o 17 gramy jeden z dwóch koncertów.
- Gdzie?
- Na Błoniach.
  Doszliśmy do domu. Dużo się śmieliśmy z byle jakich powodów. Jak weszliśmy do domu wszyscy na nas dziwnie patrzyli. Spuściłam psy i Yume ze smyczy.
- Ile mu to zajeło? - spytała Natalia
- Godzina, płacicie. - powiedział Kendall
- Założyliście się o to ile zajmie mi pogodzenie się z Mają.
- Spójrz na to pozytywnie. Tylko ja w ciebie wierzyłem i obstawiłem, że zajmie ci to godzinę. - powiedział Kendall
  Wybuchnełam śmiechem. Super, genialni przyjaciele. Ciekawe o co jeszcze się założyli bez mojej wiedzy.
- Dobra, James wam powie o jutrzejszym koncercie, a ja idę spać.
  Poszłam na górę. Wzięłam prysznic i położyłam się na łóżku. Po chwili wszedł Kendall.
- Masz za dobre serce. - powiedział
- Śpię. 
- Dobranoc.
Pocałował mnie i położył się koło mnie. Wtuliłam się w niego i zasnełam.