niedziela, 26 stycznia 2014

Rozdział 37

Obudził mnie krzyk" Zołzy". Pobiegłam do jej pokoju.
- Co się stało? - spytałam
- Nie ma ciepłej wody. - odpowiedziała
- Nie puszczaj tyle zimnej to będzie ciepła.
- Ale ja lubię jak leci dużo wody.
- To masz pecha. - powiedziałam i skierowałam się do wyjścia
- Kendall i tak będzie mój. - powiedziała
- Pomarzyć zawsze można, Zuzanno. - powiedziałam jej na przekór
- Nie nazywaj mnie tak. - powiedziała ze złością w głosie
- Przepraszam, Zuzanno. - powiedziałam i wyszłam
Poszłam do pokoju. Zastałam tam ubranego już Kendalla. Bawił się z Cynamonem.
- Co chciała" Zołza"? - spytał kiedy mnie zauważył
- Szkoda gadać. - powiedziałam i wziełam przygotowane ciuchy z szafy
- Idziesz na śniadanie? - spytał
- Zaraz zejdę. - powiedziałam i poszłam do łazienki się ubrać
Zeszłam na śniadanie. Byli tam wszyscy oprócz Zoe, cioci i mamy.
- Gdzie mama? - spytałam Luizy
- Poszła z ciocią na zakupy. - odpowiedziała mi siostra, w tym momencie do kuchni weszła moja kuzynka
- Zuzanno, podasz mi sok? - nadal robiłam jej na złość
Nic nie odpowiedziała. Już miałam wstawać kiedy poczułam na sobie coś zimnego. Cynamon, Sydney i Fox zaczeli szczekać. "Zołza" wylała na mnie sok.
- Ogłupiałaś?! - krzyknełam jej prosto w twarz
- To cię oduczy nazywania mnie Zuzanną. - powiedziała
- Tak? - chwyciłam dzbanek, który leżał na stole i wybrałam na jej głowe - A to oduczy cię wylewania na mnie soku Zuzanno.
Byłam wściekła. Pobiegłam do pokoju wziąć ciuchy na przebranie i poszłam do łazienki się umyć. Wyszłam po jakiś dwudziestu minutach. W pokoju siedział Kendall
- I jak? - spytał
- Niech ten tydzień już się skończy. - powiedziałam i go przytuliłam
- Nie martw się i pociesz się tym, że jeszcze pięć dni. - spróbował mnie pocieszyć
- Ta. Bardzo pocieszający fakt. - powiedziałam smutno
- Hej, gdzie ten uśmiech, który tak lubię? - uśmiechnełam się - No odrazu lepiej.
- Kocham cię. - powiedziałam
- Ja ciebie też. - usłyszałam sygnał SMS-a

        "Spotkamy się"

Był od Kristen.

        " No pewnie:D"

      " U ciebie czy u mnie?"

     "U ciebie"

           " Czemu?:("

     "Później ci powiem. Do zobaczenia:*"

     " Do zobaczenia:*"

- Kto to? - spytał Kendall
- Kristen. Idę do niej. Oderwę się trochę od" Zołzy". - odpowiedziałam
- Kiedy wrócisz?
- Oby jak najpóźniej. - spojrzał na mnie -  Byleby tylko jak najdłużej nie wiedzieć Zoe.
- Będę tęsknić. - powiedział
- Nie musisz. Jedź ze mną. - powiedziałam
- To w drogę. - powiedział i zeszliśmy na dół
- Jadę z Kendallem do Kristen. Nie wiem kiedy wrócimy. -  powiedziałam do Natali i Jamesa, których spotkaliśmy jako pierwszych
- Zazdroszczę. - powiedziała Natalia
- Powodzenia. - powiedział Kendall
- Dzięki. - powiedział sakrastycznie James
Wyszliśmy z domu i poszliśmy do samochodu. Po półtorej godziny byliśmy na miejscu. Zapukałam otworzył nam Robert.
- Cześć Robert. Jest Kristen? - przywitałam się
- Tak siedzi w salonie. - powiedział i nas wpuścił
- Dzięki. - odpowiedziałam
- Kendall, dobrze, że jesteś pomożesz mi? - spytał Robert mojego chłopaka
- Jasne tylko w czym?
- Przy samochodzie. - powiedział Robert
- Okey. - odpowiedział Kendall i poszedł za Robertem do ogrodu, a ja poszłam do salonu
- Cześć kochana. - przywitałam ją
- Hej. - odpowiedziała i się przytuliłyśmy
- Jak ci służy życie małżeńskie? - spytałam
- Dobrze. Lepiej opowiadaj co u ciebie? - powiedziała
- Przyjechała moja mama, ciocia i kuzynka. Jak ja ich nie nawidzę. - odpowiedziałam
- Cioci  i kuzynki?
- Oczywiście. Pamiętasz opowiadałam ci o takim chłopaku, który mnie nachodzi.
- Pamiętam.
- To przez nią. - powiedziałam
- Opowiadaj.
Opowiedziałam jej wszystko. Rozmawiałyśmy do 19. Potem wróciłam z Kendallem do domu.
- Ja idę spać. - powiedział blondyn kiedy weszliśmy do domu
- Dobranoc. - powiedziałam i pocałowałam go w policzek
Weszłam do kuchni. Siedziała w niej mama.
- Jak tam z ciotką? - spytałam
- Gorzej już chyba być nie może. - odpowiedziała - Jak z Zoe?
- Uwierz mi może, ale musimy wytrzymać te 5 dni.
- Masz rację. Ja się kładę. Dobranoc.
- Dobranoc.
Pograłam jeszcze trochę na gitarzę i się położyłam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz